Nie musiałam długo namawiać Hunter żeby zgodziła się pójść
ze mną do GreenWay’a w łódzkiej Manufakturze. Zazwyczaj, kiedy przyjeżdżam do
Łodzi udaje znam się wygospodarować nieco środków i czasu na odwiedzenie
jakiejś wegetariańskiej (lub nie) jadłodajni.
Chociaż z wegetariańską dietą mam do czynienia nie od dziś, do słynnego GreenWay’a wstąpiłam pierwszy raz. W Opolu (w którym mieszkam), niestety
jeszcze nie doczekaliśmy się żadnej knajpy serwującej tego typu posiłki.
Ogólne wrażenie: Jest dobre. Przyjemny wystrój, dominujące odcienie zieleni na ścianach typowe dla wszystkich wegetariańskich barów. Sporo stolików, które niestety nie umożliwiają stworzenia intymnej atmosfery. Biorąc pod uwagę fakt, że założyciele określają swoje lokale jako bary nie spodziewałyśmy się przytulnej restauracyjki, jednak gołe blaty stołów przywodzą na myśl tylko McDonald's i KFC.
Menu: Przyjemnym zaskoczeniem było menu w formie
zdjęć postawione przy wejściu. Niekiedy bywa tak, że ani nazwa dania ani podpis
w menu nic nam nie mówią. Tutaj ładnie wyeksponowane zdjęcia potraw skutecznie zaostrzyły
nasz apetyt.
Przy barze okazało się, że to co wybrałyśmy
sobie przed chwilą dzisiaj nie jest w menu i przekierowano nas na tablicę z
dostępnymi opcjami, która w stosunku do albumu była mocno uszczuplona.
Szczególnie Hunter była rozczarowana, bo to akurat wybranych przez nią Falafli nie
można było zamówić.
Kofta w tradycyjnej wersji to klopsiki mięsne popularne na Bliskim Wschodzie i w Azji Południowej. Wersja wegetariańska pochodzi z Indii. Nadziewane są białym serem i polane ostrym śmietanowo-pomidorowym sosem. Całe danie było smaczne choć mocno odbiegało od tego na zdjęciu.
Na talerzu Hunter wylądowały dwa pokaźne gołąbki wraz z surówkami. Jak na "zagraniczne" gołąbki przystało były upgrade'owane. Obtoczone w dodatkowej panierce, usmażone i z orzechami ziemnymi w farszu. Porcja w porównaniu z koftą była też zdecydowanie większa.
Ceny: Na pewno dużym plusem dla sieci GreenWay
są ceny. Można byłoby się spodziewać, że podążając za modą także zdrowe posiłki
będą równie drogie jak cała ta „zdrowa żywność”. Spokojnie mogłyśmy sobie
pozwolić na obiad pomimo uszczuplonych funduszy w naszym studenckim portfelu :)
Podsumowanie: Obsługa była miła i szybka. Myślę, że ciężko jest obiektywnie ocenić całość po wizycie tylko w jednym z punktów. Warto wspomnieć, że w Łodzi są aż cztery bary tej sieci (w Manufakturze, na Piotrkowskiej, w Galerii Łódzkiej i Porcie Łódź).
W naszej 10 stopniowej skali GreenWay w Manufakturze uzyskuje 7/10.
A jak Wy oceniacie sieć GreenWay? Znacie
jakieś inne wegetariańskie miejsca w Łodzi gdzie można się posilić? Czy są
takie do których pod żadnym pozorem nie powinno się zaglądać?
Zdjęcia pochodzą z: strona łódzkich punktów GreenWay i strona Facebook GreenWay Łódź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smacznego!