13 października 2012

Na polowaniu poza domem: Targi NATURAfood w Łodzi


W dniach 12-14.10.2012r. Międzynarodowe Targi Łódzkie organizowały V edycję Targów Naturalnej Żywności. Hunter bez skrupułów porzuciła mnie na te dni, jadąc do domu skuszona maminymi obietnicami obiadków i pyszności. Postanowiłam jednak nie odpuścić tak łatwo i dzisiaj byłam zobaczyć co w trawie piszczy. 

Wielka hala wypełniona mnóstwem ludzi, ogromem jedzenia i wszelkimi możliwymi zapachami. Można było próbować i kupować, ale o tym za moment. Warto wspomnieć, że organizacyjnie wszystko było całkiem dobrze rozplanowane. Stoiska z ekożywnością, produktami bezglutenowymi czy wegetariańskimi były mniej więcej w jednym miejscu. Mięsa, sery, nabiały ulokowane zostały po drugiej stronie. Mogłoby się wydawać, że takie kwestie nie mają większego znaczenia, ale przy dłuższym spacerowaniu i tak dużej liczbie odwiedzających było to znacznym ułatwieniem.

Chciałabym podzielić się z Wami wszystkim co widziałam i czego próbowałam, ale to chyba jest niewykonalne dlatego następną notkę poświęcę nieco innemu aspektowi targów :) A w tej chronologicznie opowiem o mojej wycieczce.

Pierwszym stoiskiem był punkt EkoWital. Dystrybutor żywności ekologicznej. Miałam okazję spróbować wegetariańskiej alternatywy dla chipsów. Była też opcja bezglutenowa. Całkiem smaczne, nieco inne niż te sklepowe. Było także tofu i dressingi, które promowali jako nowe produkty. Jedną z rzeczy która mnie zaciekawiła było to, że oferują produkty dla dzieci BabySun. Pomimo tego, że nie jestem mamą cieszę się, że pojawia się możliwość wyboru dla rodziców. Wielkie koncerny całkowicie zmonopolizowały ten dział, trzeba to zmienić. Nigdy wcześniej nie miałam też okazji próbować „mleka” ryżowego. Okazało się, że ma ono całkiem przyjemny śmietankowy smak. Byłam pozytywnie zaskoczona :) Produkty są dostępne w sklepach Alma, Piotr i Paweł, Społem i Auchan (pełna lista i więcej informacji na stronie internetowej – link pod nazwą). Jedną wadą wszystkich tych produktów jest oczywiście cena. Nie są to rzeczy tanie, jak na razie. Oby to zmieniało się z każdym rokiem wraz z coraz większą świadomością kupujących i dostępnością na rynku.



Potem dałam się skusić na galaretki w czekoladzie Glutenex’u. Także należące do gamy produktów bezglutenowych. Od razu przypomniał mi się smak opolanek z Odry. Niestety teraz w Łodzi nie mogę ich nigdzie kupić, oprócz tego nie jestem pewna czy są wegetariańskie. Jeśli ktoś z Was wie niech napisze w komentarzu, z góry dziękuję! :) Niestety na całych targach nie znalazłam ani jednego opakowania żelków bez żelatyny wieprzowej. A przez swoja dociekliwość niechcący wdałam się nawet w „jednostronna dyskusję” z Niemcem. On nie rozumiał po angielsku, a ja po niemiecku. Pomimo sześciu lat nauki nie wykrztusiłam z siebie ani słowa!




Specjalnie dla Hunter upolowałam Pikantne Pączusie. Mam nadzieję, że będą jej smakować, bo żadne prawdziwe pączki nie wywołałyby u niej uśmiechu na buzi. Oczywiście dla wszystkich miłośników mięsa targi byłyby istnym rajem, ponieważ każdy regionalny sektor raczył odwiedzających swoimi specjałami. Kawałek dalej zakupiłam pyszny chleb na zakwasie wypiekany w prawdziwym piecu ceglanym opalanym drzewem. Pani poczęstowała mnie jeszcze ciastem drożdżowym i kiedy tylko spróbowałam wiedziałam, że muszę kupić chociaż kawałek.



Oprócz wielu nowych informacji których się dowiedziałam, kilka razy udało mi się również podyskutować z różnymi ciekawymi ludźmi. Między innymi z Panem, który oferował herbaty tworzone według ajurwedyjskiej receptury. Przysięgam, były tam mieszanki na wszystko! „Wzrost włosów”, „rekonwalescencja po operacjach”, „zęby i dziąsła”, „obfite krwawienia menstruacyjne”, „depresja oraz zaburzenia psychiczne” – to tylko kilka z mieszanek które można było nabyć.



Ilu mamy rodowitych Ślązaków wśród czytelników? Kto z Was zna śląskie Kopalnioki i Szkloki? Ja byłam zaskoczona, bo moje rodzinne Opole nie jest przecież daleko od tego prawdziwego śląska, a wcześniej nie spotkałam się z tymi cukierkami. Hunter, która pochodzi tamtych rejonów też nie.



Próbowałam JoyDay czyli bioaktywnego napoju probiotycznego, który samym smakiem wyleczył mnie ze wszystkich dolegliwości! Chociaż smak głogu okazał się nieco lepszy niż topinambur i tak mówiąc krótko oba były po prostu okropne :) z czego śmialiśmy się razem z innymi klientami. No ale skoro ma leczyć nie zawsze musi dobrze smakować.



Zaciekawiła mnie jeszcze jemná pomazánka z mléka a medu czyli MilQui. Nigdy wcześniej nie próbowałam czegoś takiego. Polecam wszystkim fanom mleka zagęszczonego słodzonego w puszce. To coś tego typu… równie słodkie, równie mdłe. Pycha!



Na sam koniec trafiłam jeszcze na śliczne stoisko kiełków i ziół Uniflora. Wcześniej nie zwracałam szczególnej uwagi na kiełki w swojej diecie, ale po tym jak dzisiaj spróbowałam mam zamiar zrobić małe kiełkowe nawrócenie :) Do domu przyprowadziłam kiełki słonecznika. 



Wyszła notka z gatunku maratońskich. Jeśli ktoś dotrwał do końca serdecznie dziękuję. Łodzian zapraszam na targi w ostatnim dniu (niedziela). 
Wszystkie linki zamieszczone w notce mają (tylko i wyłącznie) charakter informacyjny. 

3 komentarze:

  1. szkoda, że w niedzielę ja nie widziałam już pikantnych pączusiów, bo byłabym zainteresowana.
    Na stoisku z kiełkami żałowałam że nie sprzedają ziaren do skiełkowania bo chętnie bym kupiła, szkloki oczywiście wzięłam, na stoisku glutenexu też byliśmy i kupiliśmy ciasteczka, chociaż najlepsze były herbatniki, których nie mieli na sprzedaż :(((
    Pozdrawiam i od dziś jestem już Twoją obserwatorką :)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Wam tych targów. Mam fioła na punkcie takich imprez - wszędzie pełno jedzenia w takich pięknych paczuszkach, słoiczkach, torebeczkach itd....a wszystko pyszne i niespotykane na co dzień. Następnym razem dajcie znać wcześniej jeśli będą znów takie targi w Łodzi to chętnie się wybiorę - daleko nie mam :) Pozdrawiam! Dorota

    OdpowiedzUsuń

Smacznego!