Doszłyśmy do wniosku, że recenzja tego polowania poza domem
lekko mija się z zamysłem naszego bloga, ale czujemy się w obowiązku ponarzekać
na złe traktowanie i niekompetencję obsługi.
Jako wegetarianka byłam przygotowana, że w takim lokalu nie
dostanę karty dań przeładowanej warzywami, więc to pomijam. Hunter zamówiła
swoją ulubioną Shoarmę, a ja wegetariańską pizzę. Po tym jak przyniesiono nam
zamówienie punktem kulminacyjnym okazał się deser. Crème
brûlée. Koniecznie uparłam się na coś słodkiego… i żałuję, że
nie kupiłam batonika w sklepie za rogiem.
Przy pierwszym podejściu crème rozsmarowany
na ściankach naczynia w którym był robiony, przykryty był „karmelową"
skorupą w kolorze węgla brunatnego. Mmm! Kucharz okazał się znawcą kuchni
francuskiej i wziął sobie do serca, że ma być „brûlée”.
Przy drugim podejściu i fochach kelnera, który po zwróceniu
uwagi przyszedł się ze mną wykłócać, że właśnie tak karmelizuje się u nich crème przyniósł zamówienie raz
jeszcze. Tym razem było lepiej, o ile śmietankowo-waniliowy budyń można nazwać crèmem brûlée.
Pizza nie była zachwycająca.
Shoarma jako ich specjał – taka jak zawsze.
Jeśli komukolwiek przyszłoby
raczyć się słodkościami w Sphinx’ie na Piotrkowskiej 93 – serdecznie… odradzamy! Za to plusem wyjścia okazało
się odkrycie Jadłodajni Dietetycznej, na jednej z mniejszych uliczek. Mamy więc
cel na następne polowanie poza domem :)
A jakie są wasze doświadczenia związane ze stołowaniem się w Sphinx’ie?
Lubicie? Polecacie? Ktoś próbował zrobić crème brûlée? Ja z czystym
sumieniem mogę polecić przepis kotlet.tv.
To miejsce tworzą ludzie,jeśli zatrudnili niewłaściwą obsługę w kuchni to klapa,byłam w Katowicach i tragedia,potem w Warszawie zobaczyłam u nich dziki tłum ludzi i wszystko było bardzo smaczne,więc oczy szeroko otwarte....maja38.
OdpowiedzUsuńI tego właśnie nam brakowało... odpowiedzialności za całą sieć i każdą jej komórkę z osobna. Jeśli wybieramy się do Reala, Tesco czy McDonald'sa wiemy czego się spodziewać - właśnie dlatego, że są to sieci sklepów/barów.
UsuńA tutaj każdy sobie...
Jestem z Katowic, w naszym Sphinxie nie byłam, ale znajomi cenią... z tym, że uważam ich za bezguścia, więc to żadna referencja :P W Poznaniu też się u nich nie stołowałam, bo nie sądzę, żebym znalazła w karcie cokolwiek wegańskiego.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do 'twojego' Sphinxa, powiem tylko tyle, że niedawno przechodziłam obok, bo akurat byłam w Łodzi. Jadłodajnia Dietetyczna też bardzo mnie zainteresowała, ale ponieważ był późny wieczór, mogłam jedynie przyjrzeć się przez szybę ;)
Wegańskiego niestety nie ma nic... śmiem twierdzić, ze nawet warzywa do sałatki mogą być podejrzane :D
UsuńPozdrawiamy znajomych! :D i niedługo zapraszamy na ocenę Jadłodajni Dietetycznej :)
Byłem w poznańskim Sphinxie chyba z 10 lat temu. Wtedy to była dla mnie nowość i mi smakowało. Jeszcze lepsze jedzonko było w Gdańsku. Gdy mieli otworzyć knajpkę we Wrocławiu to byłem zachwycony i szybko się tam pojawiłem. I to był ostatni raz. Obsługę pominę, ale jedzenie było tak fatalne, że zraziłem się na zawsze.
OdpowiedzUsuńDo sphinxa (Warszawa) chodzę tylko na piwo (bo akurat to trudno zepsuć). Jak jeszcze jadłam mięso miałam nieprzyjemność jeść shoarmę 3 razy (do tylu sztuka) i za każdym razem było okropne. Surówki z wiaderka, pełne octu i rozmiękłych warzyw, brak sensownej alternatywy dla wegetarian (jak ktoś jest bardzo głodny to samą sałatką się nie naje), a o deserach szkoda w ogóle gadać. Na niemiłą obsługę jeszcze nie trafiłam. Ogólnie nikomu bym tej knajpy nie poleciła
OdpowiedzUsuńCiężko mi się nie zgodzić. Mnie wystarczył raz. Do trzech na pewno ze mną nie doliczą. Niestety, istnienie sieci punktów tego samego rodzaju wyklucza dobry smak.
UsuńOczywiście fast food jest "dobry" ale pod "dobrym smakiem" kryje się coś więcej :)