W dniach
12-14.10.2012r. Międzynarodowe Targi Łódzkie organizowały V edycję Targów
Naturalnej Żywności. Hunter bez skrupułów porzuciła mnie na te dni, jadąc do
domu skuszona maminymi obietnicami obiadków i pyszności. Postanowiłam jednak
nie odpuścić tak łatwo i dzisiaj byłam
zobaczyć co w trawie piszczy.
Wielka hala
wypełniona mnóstwem ludzi, ogromem jedzenia i wszelkimi możliwymi zapachami. Można
było próbować i kupować, ale o tym za moment. Warto wspomnieć, że
organizacyjnie wszystko było całkiem dobrze rozplanowane. Stoiska z
ekożywnością, produktami bezglutenowymi czy wegetariańskimi były mniej więcej w
jednym miejscu. Mięsa, sery, nabiały ulokowane zostały po drugiej stronie.
Mogłoby się wydawać, że takie kwestie nie mają większego znaczenia, ale przy
dłuższym spacerowaniu i tak dużej liczbie odwiedzających było to znacznym
ułatwieniem.
Chciałabym podzielić
się z Wami wszystkim co widziałam i czego próbowałam, ale to chyba jest
niewykonalne dlatego następną notkę poświęcę nieco innemu aspektowi targów :) A
w tej chronologicznie opowiem o mojej wycieczce.
Pierwszym
stoiskiem był punkt EkoWital. Dystrybutor żywności ekologicznej. Miałam okazję
spróbować wegetariańskiej alternatywy dla chipsów. Była też opcja bezglutenowa.
Całkiem smaczne, nieco inne niż te sklepowe. Było także tofu i dressingi, które
promowali jako nowe produkty. Jedną z rzeczy która mnie zaciekawiła było to, że
oferują produkty dla dzieci BabySun. Pomimo tego, że nie jestem mamą cieszę
się, że pojawia się możliwość wyboru dla rodziców. Wielkie koncerny całkowicie
zmonopolizowały ten dział, trzeba to zmienić. Nigdy wcześniej nie miałam też okazji
próbować „mleka” ryżowego. Okazało się, że ma ono całkiem przyjemny śmietankowy
smak. Byłam pozytywnie zaskoczona :) Produkty są dostępne w sklepach Alma,
Piotr i Paweł, Społem i Auchan (pełna lista i więcej informacji na stronie
internetowej – link pod nazwą). Jedną wadą wszystkich tych produktów jest oczywiście
cena. Nie są to rzeczy tanie, jak na razie. Oby to zmieniało się z każdym
rokiem wraz z coraz większą świadomością kupujących i dostępnością na rynku.


Potem dałam
się skusić na galaretki w czekoladzie Glutenex’u. Także należące do gamy
produktów bezglutenowych. Od razu przypomniał mi się smak opolanek z Odry.
Niestety teraz w Łodzi nie mogę ich nigdzie kupić, oprócz tego nie jestem pewna
czy są wegetariańskie. Jeśli ktoś z Was wie niech napisze w komentarzu, z góry
dziękuję! :) Niestety na całych targach nie znalazłam ani jednego opakowania żelków
bez żelatyny wieprzowej. A przez swoja dociekliwość niechcący wdałam się nawet
w „jednostronna dyskusję” z Niemcem. On nie rozumiał po angielsku, a ja po
niemiecku. Pomimo sześciu lat nauki nie wykrztusiłam z siebie ani słowa!
Specjalnie
dla Hunter upolowałam Pikantne Pączusie. Mam nadzieję, że będą jej smakować, bo
żadne prawdziwe pączki nie wywołałyby u niej uśmiechu na buzi. Oczywiście dla wszystkich
miłośników mięsa targi byłyby istnym rajem, ponieważ każdy regionalny sektor
raczył odwiedzających swoimi specjałami. Kawałek dalej zakupiłam pyszny chleb
na zakwasie wypiekany w prawdziwym piecu ceglanym opalanym drzewem. Pani
poczęstowała mnie jeszcze ciastem drożdżowym i kiedy tylko spróbowałam
wiedziałam, że muszę kupić chociaż kawałek.
Oprócz wielu
nowych informacji których się dowiedziałam, kilka razy udało mi się również podyskutować
z różnymi ciekawymi ludźmi. Między innymi z Panem, który oferował herbaty
tworzone według ajurwedyjskiej receptury. Przysięgam, były tam mieszanki na
wszystko! „Wzrost włosów”, „rekonwalescencja po operacjach”, „zęby i dziąsła”, „obfite
krwawienia menstruacyjne”, „depresja oraz zaburzenia psychiczne” – to tylko
kilka z mieszanek które można było nabyć.
Ilu mamy
rodowitych Ślązaków wśród czytelników? Kto z Was zna śląskie Kopalnioki i
Szkloki? Ja byłam zaskoczona, bo moje rodzinne Opole nie jest przecież daleko
od tego prawdziwego śląska, a wcześniej nie spotkałam się z tymi cukierkami.
Hunter, która pochodzi tamtych rejonów też nie.
Próbowałam
JoyDay czyli bioaktywnego napoju probiotycznego, który samym smakiem wyleczył
mnie ze wszystkich dolegliwości! Chociaż smak głogu okazał się nieco lepszy niż
topinambur i tak mówiąc krótko oba były po prostu okropne :) z czego śmialiśmy
się razem z innymi klientami. No ale skoro ma leczyć nie zawsze musi dobrze smakować.
Zaciekawiła
mnie jeszcze jemná pomazánka z mléka a medu czyli MilQui. Nigdy wcześniej nie
próbowałam czegoś takiego. Polecam wszystkim fanom mleka zagęszczonego
słodzonego w puszce. To coś tego typu… równie słodkie, równie mdłe. Pycha!
Na sam
koniec trafiłam jeszcze na śliczne stoisko kiełków i ziół Uniflora. Wcześniej nie
zwracałam szczególnej uwagi na kiełki w swojej diecie, ale po tym jak dzisiaj
spróbowałam mam zamiar zrobić małe kiełkowe nawrócenie :) Do domu przyprowadziłam kiełki słonecznika.
Wyszła notka z gatunku maratońskich. Jeśli ktoś dotrwał do końca serdecznie dziękuję. Łodzian zapraszam na targi w ostatnim dniu (niedziela).
Wszystkie linki zamieszczone w notce mają (tylko i wyłącznie) charakter informacyjny.